Recenzja Deathloop – balansując między Dishonored, Borderlands a Dniem Świstaka. Nieszablonowa gra dla nieustępliwych
- SPIS TREŚCI -
Wyobraź sobie, że za sprawą tajemniczej anomalii czasoprzestrzennej nie możesz umrzeć. To znaczy - możesz, ale zaliczywszy zgon odrodzisz się kolejnego dnia. Fajnie? Dla większości bohaterów gry Deathloop fajnie. Na wyspie Blackreef, na której anomalia ta ma miejsce, przebywają dziesiątki osób z różnych środowisk, których łączy jeden cel - nieśmiertelna zabawa. Okazuje się jednak, że cały ten eksperyment ma drugie dno, stąd nie mogło zabraknąć bohatera, który w końcu mu się sprzeciwił. Jest nim Colt - mężczyzna o przewlekłej amnezji i wiecznym kacu, który pamięta tylko tyle, że musi położyć kres całej tej nienaturalnej pętli. To właśnie w jego buty wskoczymy, by przez dziesiątki kolejnych godzin odkrywać tajemnice wyspy skradając się, siejąc zamęt, rozwiązując pomniejsze zagadki środowiskowe i... oczywiście często umierając. Wszystko dlatego, że każda osoba przebywająca na wyspie ma za zadanie nas zabić.
Autorzy: Ewelina Stój
Damian Marusiak (strona dot. PS5)
Pewnie wielu z Was obawiało się, że Deathloop będzie tzw. roguelikiem. Od razu zaznaczam, że produkcja ma tylko subtelne cechy "rogalików", jednak ostatecznie grze jest bliżej do zupełnie nowego gatunku, hybrydy której na ten moment nie sposób nazwać. Prawdę powiedziawszy, dopiero po około 5 godzinach zabawy gracz będzie w stanie powiedzieć, że w pełni rozumie zasady gry. Postaram się jednak jak najdokładniej je przybliżyć. Ostatecznym zadaniem Colta jest mianowicie wyeliminować ośmiu Wizjonerów, którzy są - nazwijmy to - patronami całego tego zapętlonego przedsięwzięcia. Niestety, oni także potrafią odradzać się na dzień po swojej śmierci. Jedyne więc co możemy zrobić, to zabić ich w trakcie tego samego dnia, w czasie tak zwanej jednej pętli. Brzmi trywialnie, jednak zanim dobierzemy się do skóry któremukolwiek z Wizjonerów minie wiele, wiele godzin w grze, zaś my równie wiele razy wyciągniemy kopyta.
Colt wziął sprawy w swoje ręce. Musi położyć kres pętli, która zapewnia nieśmiertelność, a właściwie ciągłe odradzanie się w razie śmierci. Przeciwko sobie ma bywalców całej wyspy, kilku potężnych Wizjonerów oraz Juliannę - niestrudzoną wojowniczkę o cudownie ironicznym poczuciu humoru.
Premiery gier – wrzesień 2021. W co zagrać? Nowości to m.in.: Deathloop, Gamedec oraz Diablo II: Resurrected
Wyspa podzielona jest na cztery dystrykty. W zależności od pory dnia (jest ich również cztery), możemy natknąć się na innych wrogów i inne ich rozłożenie. Okazuje się także, że pora dnia ma wpływ na to, jakie zadania będą akurat do wykonania oraz na to, które z dodatkowych tajnych przejść będą akurat otwarte. Gra robi po prostu wszystko, aby nie było nudno, choć miejscami przesadza i zaczyna frustrować, ale o tym później... Ostatecznie otrzymujemy więc jakby 16 różnych lokacji, do których możemy dostać się w dowolnym, wybranym przez nas momencie. Nie ma więc w żadnym wypadku liniowego przechodzenia gry, ale nie ma też prawdziwie otwartego świata, choć w grze nie zabraknie zadań głównych (priorytetowych), jak i pobocznych.
Jak już wspomniałam, tylko od nas zależy do jakiego dystryktu o jakiej porze dnia się wybierzemy. Są jednak pewne utrudnienia. Jeśli bowiem przeżyjemy cały dzień (cztery kolejne pory dnia) bez uszczerbku na zdrowiu, to przez ten cały dzień będziemy w stanie korzystać z broni, perków i innych ulepszeń, które porozsiewane są po mapach. Jeśli jednak zostaniemy zabici (co zakończy pętlę) lub dzień dobiegnie końca (co również zakańcza pętle), to kolejny dzień, kolejny poranek rozpoczynamy znów z maczetą i raczej kiepską pukawką, która w dodatku często się zacina (remedium na tracenie ekwipunku jest Residuum, ale to już wyższy poziom wtajemniczenia). Dla uściślenia dodam jeszcze, że gra nie ma ograniczników czasowych, co oznacza, że poruszając się po lokacjach, poranek nie zmieni się nam w południe. Możemy więc spokojnie eksplorować nie martwiąc się, że goni nas czas. I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o przedstawienie tegoż nietuzinkowego gameplay'u. Kolejne akapity będą już tylko bardziej zrozumiałe (oby).
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
Powiązane publikacje

Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150
Recenzja Path of Exile 2, czyli pogromcy Diablo 4. Opinia po wielu godzinach spędzonych w Early Access
77