Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国
 

Electronic Arts kontra dziennikarze - Dramat w trzech aktach

Sebastian Oktaba | 17-09-2013 22:29 |

Nieporozumienie, katastrofa, blamaż - tak pokrótce można od strony organizacyjnej scharakteryzować imprezę Electronic Arts zorganizowaną 14 września, która poświęcona była Battlefield 4 i FIFA 14. O wrażeniach z pokazu obydwu gier pisaliśmy już wcześniej (LINK), natomiast teraz przyszła pora podsumować przebieg samego eventu, którego wielu dziennikarzy prędko raczej nie zapomni. Sprawa odbiła się szerokim echem w internecie nie tylko ze względu na ewidentne wpadki, ale również kompletny brak wyobraźni oraz samokrytycyzmu ze strony pracowników Electronic Arts, jacy chyba zapomnieli co oznacz termin „budowanie pozytywnych relacji”. Teoretycznie branżowe media otrzymały możliwość zapoznania się z najnowszymi grami EA, ale tylko teoretycznie, ponieważ rzeczywistość wyglądała już niezbyt kolorowo. Generalnie nie bardzo pojmuję, dlaczego do Warszawy zaproszono dziennikarzy z tradycyjnych mediów, skoro jak się szybko okazało, jedyną grupą uprzywilejowaną byli vlogerzy (JuTjuberzy). Reszta została potraktowana w sposób daleki od przyjętych standardów, wszak ściąganie ludzi na imprezę, gdzie wyraźnie nie przewidziano dla nich miejsca, to zachowanie wysoce niestosowne.

Zacznijmy od tego, że sala ze stanowiskami Battlefield 4 została podzielona na dwie strefy - część komputerów była tylko do dyspozycji vlogerów, natomiast reszta uczestników musiała koczować przy pozostałych pecetach. Nie utworzono żadnej listy oczekujących i dorwanie się do sprzętu graniczyło z cudem, więc niektórym dziennikarzom po prawie dwóch godzinach czekania puściły nerwy. Sporo znajomych osób wyszło i wracać nie zamierzało. Żeby było zabawniej, stanowiska dla vlogerów często stały zupełnie puste, ale dziennikarze nie mogli z nich korzystać - obsługa skrupulatnie tego pilnowała. Maszyny dla gości musiały być zawsze w gotowości, niczym myśliwce bojowe strzegące przestrzeni powietrznej. Miejsc siedzących nie przewidziano, aczkolwiek to zupełnie zrozumiałe - podniosłość chwili wymagała stania na baczność.

Co ciekawe, stanowiska dla vlogerów otrzymały pełen osprzęt do zgrywania materiałów filmowych, natomiast na reszcie zabroniono fotografowania oraz rejestrowania przebiegu rozgrywki. Ktoś nawet wspominał, że jego aparat obsługa chciała przejrzeć w obawie o wycieki informacji. Dokładnie te same wycieki, które za chwilę trafiły na YouTube (!). Jakby tego było mało, materiały prasowe rozdawano tylko wybrańcom, którzy zostali wpisani na listę zaaprobowanych mediów, chociaż w przypadku vlogerów ciężko mówić o przynależności do jakiejś konkretnej redakcji. Umówmy się - plakat, smyczka czy breloczek łajno mnie obchodzi, ale selekcji dokonywano w tak niezgrabny sposób, że brakuje słów. Panie rozdające presspacki na bieżąco pytały jakie media reprezentuje dana osoba, zaś jeśli odpowiedź była poprawna, to dopiero wtedy otrzymywała drogocenny pakunek. Litości. Dobrze że dowodów osobistych nie sprawdzano.

Na szczęście byli na miejscu trzeźwo myślący ludzie z AMD Polska, jako partnerzy technologiczni imprezy, którzy pomogli naszemu redaktorowi w dostępie do komputera i możliwości zagrania w Battlefield 4. Niestety, nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Pomijam już fakt, że kiedy otrzymaliśmy zaproszenie telefonicznie pytałem, czy dziennikarzom spoza stolicy EA zapewnia jakieś lokum. Nasi jechali z Poznania, taszczyli ze sobą sporo sprzętu, więc miło byłoby ich gdzieś zakwaterować. Odpowiedź była stanowcza: NIE. Prawda, dziennikarzom nie, ale vlogerom (co za durny zwrot!) jak najbardziej. Za czasów PR-u Tomka Tinca, który odpowiadał chociażby za event poświęcony Crysis 3 (LINK), taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że niektóre osoby z Electornic Arts zamiast próbować załagodzić sytuację, postanowiły powalczyć z dziennikarzami :) Mały dowód poniżej:

Wyobraźcie sobie również - wdech - że pracownicy Electornic Arts wyrzucili z Facebook'owej grupy znajomych kilku redaktorów. No koniec świata! Pytanie tylko, kto teraz kręci bat na własny tyłek? Może niech wszyscy niezadowoleni od razu dostaną dożywotniego bana na sample testowe, bo odważyli się zauważyć oczywisty fakt, że nie wszystko poszło w sobotę jak należy. Gdyby ktokolwiek uderzył się w pierś, sytuacja pewnie rozeszłaby się po kościach, bo tylko nieroby błędów nie popełniają, a tak mamy „skandal” na pół internetu :) Żałuję, ale musimy potwierdzić opinie kolegów z Antyweb, Spider'sweb (link), Niezgranych (link) czy OpenBeta (link), że jeszcze nigdy nie byliśmy na imprezie z motywem przewodnim „Równi i równiejsi”, gdzie dziennikarzy/blogerów/vlogerów czy przedstawicieli jakichkolwiek innych mediów, traktuje się na odmiennych zasadach. Na zakończenie dodam jeszcze, że nasz Naczelny Rafał Romański (Romek) na prośbę organizatorów, przyjechał prosto z lotniska (konferencja IDF13 - San Francisco) wraz z swoją lubą, która go odbierała po długiej podróży. Oczywiście wywołało to duże zdziwienie, graniczące z wielkim niezadowoleniem obsługi eventu. Po 30 minutach miał już serdecznie dość i również opuścił event. Innymi słowy - nie znam absolutnie nikogo, kto wyszedłby z tego wydarzenia zadowolony. Wszyscy byli solidnie wku*****. Gdzie tu sens?

Źródło: Własne

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 33

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.