Recenzja Deathloop – balansując między Dishonored, Borderlands a Dniem Świstaka. Nieszablonowa gra dla nieustępliwych
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Roguelike to, czy jaki inny wybryk?
- 2 - Dishonored to to nie jest, ale też jest przyjemnie
- 3 - To nie jest gra dla niecierpliwych ludzi
- 4 - Tyleż zalet, co niedociągnięć. Ale wciąż jest z tego 'fun'
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Wrażenia z gry w wersji na PlayStation 5
- 7 - Deathloop – galeria screenów
- 8 - Deathloop - technikalia i podsumowanie
Dishonored to to nie jest, ale też jest przyjemnie
Czekając na premierę Deathloop wiele osób zastanawiało się z pewnością, czy otrzymamy coś przełomowego na miarę serii Dishonored. Wiedzieliśmy bowiem, że francuskie studio Arkane, odpowiedzialne przecież za przygody Corvo Attano, wykorzysta w Deathloop rozwiązania takie jak skradanie czy możliwość wypełniania zadań na różne sposoby. Od razu zaznaczę więc, że nie - Dishonored 3 to to nie jest. Brak tu przede wszystkim intrygującej fabuły, wyjątkowej atmosfery i tajemniczości. Zamiast tego mamy raczej sporą dawkę humoru (idącego w Borderlands) oraz oczojebnych lokacji. Wszystko to oczywiście nie przeszkadza w dawaniu frajdy z zabawy. Wręcz przeciwnie. Chcę tylko podkreślić, że Deathloop to kaliber zbliżony bardziej do arkanowskiego Prey, niż do Dishonored. Chodzi o to, że Deathloop, mimo niecodziennych rozwiązań gameplay'owych, i bezsprzecznego napracowania się deweloperów, raczej nie pozostanie na dłużej w naszej pamięci, choć jest niewątpliwie grą wartą zapoznania się (i ewentualnego zwrotu, jeśli okaże się, że brak nam do niej cierpliwości).
Chwilami można się pomylić, czy nie gramy w Prey
No dobrze, wiemy już czym nie jest Deathloop, powiedzmy sobie więc teraz czym jest. Grę zdefiniowano jako pierwszoosobową strzelankę, grę akcji z opcjonalnym elementem sieciowym. Oznacza to tyle, że podczas zabawy możemy wcielić się nie tylko w Colta, ale także w Juliannę (czyt. Dżuljana) – największego adwersarza naszego protagonisty. Julianna ma mianowicie na celu podtrzymywanie działania pętli. A dzieje się to tak długo, jak Coltowi przytrafiają się zgony. Gdzie w tym wszystkim zabawa sieciowa? Otóż grając jako Julianna wskakujemy w gameplay innego gracza. Ten próbuje wyeliminować nas, zaś my - jego. Podobnie ma się rzecz, gdy to my przechodzimy swoja kampanię. W każdej chwili w naszej grze może pojawić się wspomniana antagonistka, by pokrzyżować nam szyki. Nie ma nic gorszego, jak ukończyć główne zadanie, zmierzać do wyjścia z mapy i natknąć się na żądną krwi Juliannę. Gwoli ścisłości Julianną może kierować zarówno inny gracz (w tym nasz znajomy), jak i "sztuczna inteligjencja".
Tryb sieciowy został dopracowany, ale czy jest w ogóle potrzebny?
Będąc w temacie bohaterów pragnę zauważyć, że zostali oni zaprojektowani (napisani) naprawdę nieźle. Zarówno Colt jak i Julianna mają charakterek, są jacyś, a ich relacja to już całkiem poezja. Gdy tylko Colt pojawia się w kolejnym z dystryktów, każdorazowo miejsce ma krótkofalówkowa wymiana kilku zdań między tym dwojgiem. Są to chyba najzabawniejsze chwile w grze, choć generalnie humor jest na każdym kroku. Co najważniejsze - nie jest to humor z rodzaju tych głupkowatych. Wiele razy gra wywołała we mnie głośny śmiech oraz grymas wesołości na twarzy na długie minuty. Niestety - o ile protagonista i antagonistka pozostaną w naszej pamięci na dłużej, to Wizjonerzy w większości już nie. A szkoda, bo to nic innego, jak zmarnowany potencjał. Postacie te mają za sobą jakiś "background", co więcej - gdy zaczynamy grę otrzymujemy informacje o tym, kto jest kim, co robi i co lubi. Dzięki temu dowiemy się, że kilku Wizjonerów to ciekawe osobowości (głównie dziwacy). Niestety już w trakcie gry, postacie te stają się nijakie, są na jedno kopyto i w zasadzie pozostaje nam ich już tylko posłać do piachu.
Ta pani to swoisty wrzód na pupie Colta. Przynajmniej zabawny wrzód
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Roguelike to, czy jaki inny wybryk?
- 2 - Dishonored to to nie jest, ale też jest przyjemnie
- 3 - To nie jest gra dla niecierpliwych ludzi
- 4 - Tyleż zalet, co niedociągnięć. Ale wciąż jest z tego 'fun'
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Wrażenia z gry w wersji na PlayStation 5
- 7 - Deathloop – galeria screenów
- 8 - Deathloop - technikalia i podsumowanie