Recenzja Splinter Cell: Blacklist - Schowaj się Sam!
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Sam Fisher powraca i znowu ratuje świat
- 1 - Oh, say can you see, by the dawn's early light...
- 2 - Schowaj się, Sam! Sam się schowaj, gościu!
- 3 - Zabawki, gadżety, dodatki, bonusy i premie
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Galeria screenów Splinter Cell: Blacklist
- 6 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie
W showbiznesie największe pieniądze zarabiają kontynuacje wielkich hitów, ponieważ przyzwyczajenia stanowią drugą naturę człowieka i przeciętny konsument najczęściej wybiera dobrze znane marki. Głupie oraz przyziemne to nawyki, ale niestety tak wygląda aktualna sytuacja rynkowa, co potwierdzają statystyki sprzedaży. Producenci z kolei lubią szybki zarobek, więc koło się zamyka i teoretycznie wszyscy powinni być szczęśliwi... Nie wiedzieć czemu później wiara narzeka, że wszędzie brakuje oryginalności oraz powiewu świeżego powietrza, skoro sama konsekwentnie nakręca ten proceder. Skutkuje to nieustającą falą sequeli, prequeli i remake'ów, jakie zazwyczaj nie mogą równać się z wiekowymi pierwowzorami. Przesadzam? W minionych miesiącach przerabialiśmy już Crysis 3, Tomb Raider, Rise of the Triad, Mortal Kombat, natomiast teraz przyszła pora na Splinter Cell: Blacklist. Ostatnie odsłony cyklu nie wzbudzały wielkich emocji, głównie z powodu odejścia od korzeni, co spowodowało falę niezadowolenia z decyzji programistów, ale Ubisoft ciągle wierzył w siłę nośną ciężko wypracowanej marki... Oby się przypadkiem nie przeliczył...
Autor: Sebastian Oktaba
Seria Splinter Cell towarzyszy amatorom skradanek od 2002 roku, kiedy to pierwszy raz mieliśmy okazję obcować z Samem Fisherem - nieuchwytnym i zabójczo skutecznym agentem działającym na zlecenie amerykańskiego rządu. Postać zrodzona w czeluściach umysłu Toma Clayncy'ego, architekta wielu kultowych thrillerów sensacyjno-politycznych, błyskawicznie zaskarbiła sobie sympatię gawiedzi. Żaden z niego blond włosy superbohater dysponujący nadprzyrodzonymi mocami, który klatkę piersiową wykorzystuje jako kuloodporną tarczę, ale facet potrafi poradzić sobie w kryzysowych sytuacjach. Najlepiej wychodzi mu jednak atakowanie z ukrycia, hakowanie systemów komputerowych i unikanie wzroku przeciwników. No dobra, przynajmniej kiedyś był bardziej dyskretny, bowiem w Conviction znacznie chętniej wchodził w bezpośrednie konfrontacje. Czy Blacklist pójdzie w kierunku strzelaniny, wróci do skradankowych tradycji, czy może podąży zupełnie inną ścieżką? Tego dowiecie się niebawem.
Muszę uczciwie przyznać, że recenzować Splinter Cell: Blacklist nie planowałem i zmieniłem zdanie dopiero w ostatniej chwili, głównie ze względu na pozyskanie egzemplarza testowego. Po prostu nie wierzyłem w Blacklist, a skoro oddanym fanem serii jakoś nigdy nie byłem, postanowiłem skupić uwagę na innych tytułach. Skutkiem tego nie oglądałem żadnych trailerów, ani screenów, uparcie omijałem też zapowiedzi tekstowe. Nowy Splinter Cell stanowił dla mnie całkowitą niewiadomą, ale teraz istnieje przynajmniej realna szansa, że zaszczyci moją czarną listę... W każdym bądź razie wielkich nadziei z Blacklist nie wiązałem, bo kolejne odcinki znanych tasiemców mają zwykle jeden zasadniczy problem - zmęczenie materiału, które ciężko zatuszować drobnymi zmianami w strukturze rozgrywki. Praktycznie od początku wiadomo co będzie się działo, zaś ewentualne pytanie brzmi - kto i dlaczego tak bardzo nienawidzi jankesów, że postanowił ich upokorzyć na oczach całego świata?
Akcja startuje około sześć miesięcy po wydarzeniach przedstawionych w poprzedniej części cyklu, gdy dobrze zorganizowana grupa ekstremistów przeprowadza udany zamach na amerykańską bazę sił powietrznych. Oczywiście, zupełnie przypadkowo na terenie jednostki przebywał niezmordowany Sam Fisher, który dzięki opatrzności bożej przeżył wypadek śmigłowca strąconego przez falę uderzeniową i zdążył jeszcze wystrzelać kilku oprawców. Początek jest zaiste spektakularny, ale najlepsze dopiero nadejdzie. Do ataku przyznaje się organizacja o nazwie Inżynierowie, żądająca wycofania wojsk USA z krajów, gdzie ich obecność jest niemile widziana. Jeśli chłopaki wuja Sama (akurat nie tego ;]) odmówią spełnienia postulatu, poleje się krew niewinnych cywili - terroryści przeprowadzą serię zamachów w największych miastach Stanów Zjednoczonych, czyli zrealizują tytułową Blacklist. Spokojnie, wszystko będzie dobrze! Chyba nie muszę dodawać, kto pokrzyżuje im plany i wybije z głowy głupie pomysły?
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Sam Fisher powraca i znowu ratuje świat
- 1 - Oh, say can you see, by the dawn's early light...
- 2 - Schowaj się, Sam! Sam się schowaj, gościu!
- 3 - Zabawki, gadżety, dodatki, bonusy i premie
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Galeria screenów Splinter Cell: Blacklist
- 6 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150
Recenzja Path of Exile 2, czyli pogromcy Diablo 4. Opinia po wielu godzinach spędzonych w Early Access
77