Recenzja Max Payne 3 - Strzelanina na maksa w rytmie Bullet Time
- SPIS TREŚCI -
Max Payne powraca po dziewięciu długich latach - starszy, bardziej doświadczony, grubszy i zgorzkniały jak nigdy przedtem. Powiadają, że czas potrafi leczyć rany, ale niektórzy przejawiają niezdrową tendencję do topienia smutków w morzu alkoholu, zanim nadejdzie upragnione ukojenie. Jeżeli powyższe połączymy z poczuciem winy, przemożną potrzebą zemsty oraz łatwym dostępem do broni palnej, to otrzymamy wtedy mieszankę iście wybuchową. Jednak czy przepis na emocjonującą strzelaninę nie uległ w ciągu dekady przeterminowaniu? Trzecia odsłona Max Payne to przecież inny zespół programistów i przede wszystkim klimat daleki od typowego noir, jaki był charakterystyczny dla genialnych poprzedników. Cóż... Rockstar chyba wiedziało z czym się mierzy, natomiast efekty pracy ojców Grand Theft Auto można już sprawdzić na pecetach. Wokół Max Payne 3 narosło wiele mitów - ponoć gra miała wymagać GeForce GTX 680 do pełni detali i straciła swoją mroczną duszę, ale przedpremierowe ploteczki włóżmy między bajeczki...
Autor: Caleb - Sebastian Oktaba
Max Payne stanowi kawał historii gier komputerowych, który długo rodził się w bólach, ale z perspektywy czasu można stwierdzić, że warto było nań czekać. Pierwsza część cyklu przyniosła niemałą rewolucję w gatunku trzecioosobowych shooterów, wyznaczając zupełnie nowe granice w sferze gameplay'owej i technologicznej. Bezsprzecznie rok 2001 należał do Maxa, który dosłownie pozamiatał na scenie, zaś wydany trzy lata później sequel o podtytule The Fall of Max Payne przypieczętował komercyjny i finansowy sukces. Twórcy dwóch pierwszych odsłon mogą czuć się dumni, wszak nazwa Remedy stała się wtedy szeroko kojarzona - fińskie studio wprawdzie utraciło prawa do marki, niemniej nadal wydaje gry nietuzinkowe, czego najlepszym przykładem recenzowany niedawno Alan Wake.
Pewnie dlatego na trzecią odsłonę perypetii Maxa musieliśmy czekać tak cholernie długo, a żeby było ciekawiej i bardziej dramatycznie zarazem, robotą zajęło się równie utytułowane studio. Portfolio ekipy Rockstar mogłoby zostać zamknięte w jednym tytule - Grand Theft Auto - chociaż mają na sumieniu jeszcze L.A. Noir i Red Dead Redemption, więc naprawdę wielkoformatowe hiciory. Jeśli zostałbym zmuszony typować, kto powinien zastąpić Remedy na stanowisku i mógłby podołać zadaniu, to najprawdopodobniej wskazałbym właśnie Rockstar. Odliczając dni do oficjalnej premiery Max Payne 3 spałem względnie spokojnie, aczkolwiek miałem również pełną świadomość, że odświeżanie kultowych tytułów zawsze niesie ze sobą spore ryzyko.
Czego należy oczekiwać po trzecim podejściu do Max Payne w wykonaniu Rockstar? Ostrzej rozróby, niezłej oprawy audiowizualnej oraz mocnego klimatu i dialogów. Szczególnie drastyczne zmiany w strukturze rozgrywki nie zaszły i nadal mamy do czynienia ze strzelaniną z perspektywy trzeciej osoby, co akurat było podstawowym warunkiem, aby uzasadnić wykorzystanie nazwy na pudełku. Naturalnie, zabraknąć nie mogło także słynnego Bullet Time, wprowadzonego zresztą na salony przez bohatera dzisiejszej recenzji. Słowem - czasy i realia się zmieniły, ale mechanika pozostała z grubsza po staremu. Niechaj więc przemówią ołowiane kule!
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- następna ›
- ostatnia »