Recenzja Mad Max PC. Jaka piękna apokalipsa! Tylko trochę nudna
- SPIS TREŚCI -
Koniec świata przyszedł nieoczekiwanie, zabierając na wieczny odpoczynek miliardy ludzkich stworzeń. Oceany i morza wyparowały, pastwiska zamieniły w pustynie, niebiosa splunęły ogniem, świadectwa dawnej cywilizacji skonsumowały żywioły. Wojna atomowa? Katastrofa naturalna? Biblijna Apokalipsa? Dzisiaj przyczyny są nieistotne... Matka Ziemia pogrążona w agonii zapomniała o swoich dzieciach, skazując ocalałych na desperacką walkę o przetrwanie. Światem zawładnęły pierwotne instynkty napędzane głodem, pragnieniem oraz resztkami paliw kopalnych. Gdzieś pośród bezkresnych piasków, zamknięty w swoim pancernym wehikule podróżuje też ostatni Wojownik Szos - Mad Max - szukający jednocześnie zemsty, ukojenia i nadziei. Cóż... Trudne czasy wymagają szalonych bohaterów, niekoniecznie altruistów o pacyfistycznym usposobieniu...
Autor: Sebastian Oktaba
Mad Max stanowi absolutną klasykę science-fiction, która pomimo prawie 40-letniej historii nie doczekała się jeszcze żadnej porządnej egramizacji (wersję na Pegasusa pomijam), chociaż tematyka postapokaliptyczna zawsze przyciąga zainteresowanie gawiedzi. Ogromną pustkę skutecznie wypełniały Fallouty, Borderlandsy i szybko zapomniany RAGE, jednak to właśnie Mad Max inspirował twórców tych produkcji, będąc niejako punktem wyjścia. Dlaczego głównemu rozgrywającemu pozwolono bezczynnie siedzieć długie dekady na ławce rezerwowych? Trochę to zastanawiające, zwłaszcza iż pierwsza odsłona (teraz już) tetralogii natychmiast zyskała status kultowej, otwierając nieznanemu wówczas australijskiemu aktorowi Melowi Gibsonowi wrota do błyskotliwej Hollywoodzkiej kariery. Sugestywny klimat, poczucie wszechogarniającej beznadziei, wizja społecznego rozkładu i anarchii, odrobina ludzkiego dramatu - wszystko skonsolidował Mad Max, doprawiając brawurowymi oraz brutalnymi pojedynkami za kółkiem. Czy ekipie Avalanche udało się uchwycić rdzewiejącego ducha wiekowego oryginału? Osobiście nie wierzyłem w powodzenie tego projektu...
Cyfrowa adaptacja Mad Maxa garściami czerpie motywy z kinowych pierwowzorów, aczkolwiek przedstawiona historia nie nawiązuje bezpośrednio do żadnej produkcji wyświetlanej na srebrnym ekranie, chociaż ewidentnie jest przesiąknięta klimatem Fury Road. Identyczna stylizacja świata, znajome nazwy kluczowych lokacji, charakterystyczna maszyneria i przeciwnicy - poszczególne elementy silnie nawiązują do tegorocznego obrazu Gorge'a Millera. Szwedzkie studio wykorzystując ikoniczne elementy stworzyło po prostu całkowicie autonomiczny wątek fabularny, traktując wcześniejsze wydarzenia i postacie niczym plastelinę. Luźne podejście do tematyki pozwoliło też wprowadzić mnóstwo nowości nadających rozgrywce dynamiki. Niestety pierwsza poważna gra eksploatująca postapokaliptyczne uniwersum nie otrzymała porywającego scenariusza, podążając ścieżką szumnie reklamowanego Fury Road. Dlatego entuzjastów ambitnego science-fiction lojalnie uprzedzam - Szalonemu Maxowi zdecydowanie bliżej do Borderlands niż jakiegokolwiek Fallouta.
Zanim uruchomiłem grę obejrzałem ostatnie filmowe wcielenie Mad Maxa, którego jakości trochę się obawiałem, wszak na kontynuację serii czekałem ponad trzydzieści lat! Wrażenia mam mieszane. Miller stworzył obraz widowiskowy, przepełniony wybuchami, spektakularnymi kraksami oraz groteskowymi postaciami, ale zawstydzający fatalnym aktorstwem, naciąganą fabułą i wydmuszkami zamiast głównych bohaterów. Podobnie sytuacja wygląda z recenzowanym tytułem, gdzie opowieść jest wartością drugorzędną... Jak to leciało? Max Rockatansky utraciwszy swój legendarny V8 Interceptor, poobijany i ogołocony z wyposażenia, spotyka mechanika outsidera, marzącego o złożeniu cudownego samochodu - Magnum Opus. Piekielnie szybkiego, solidnie opancerzonego, dobrze uzbrojonego. Maksiowi przydałaby się wypasiona gablota, natomiast Chumbucketowi odpowiedni kierowca... Obydwaj panowie ruszają więc uśmiechnięci na poszukiwanie złomu, torpedując interesy lokalnego watażki Scortusa, dziwnym trafem będącego nemezis naszego podopiecznego. Koniec streszczenia, można zbierać szczęki, głośno klaskać...
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- następna ›
- ostatnia »
Powiązane publikacje

Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150
Recenzja Path of Exile 2, czyli pogromcy Diablo 4. Opinia po wielu godzinach spędzonych w Early Access
77