Recenzja Battlefield 4 - Pole bitwy dziurawe jak nigdy
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Miało być pięknie, a wyszło... na pewno niezbyt elegancko
- 1 - Kampania dla pojedynczego gracza, to koszmarna pomyłka
- 2 - Buggerfiled 4: Black Hole - Czegoś takiego jeszcze nie widziałeś
- 3 - Tryb multiplayer, czyli dlaczego singiel jest taki słaby
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Battlefield 4 - Galeria screenów
- 6 - Battlefield 4 - Antygaleria screenów
- 7 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie
Battlefield 4 lansowano na murowany hit tegorocznej jesieni, który pokaże jak powinny wyglądać dobrze przygotowane strzelaniny, okraszone znakomitą oprawą audiowizualną, sensownym trybem multiplayer i emocjonującą kampanią. Poprzednia odsłona cyklu zawiodła przede wszystkim fanów samotnych potyczek, bo chociaż siła Battlefield zawsze tkwiła w rozgrywkach sieciowych, produkt z najwyższej półki powinien być kompletny oraz dopracowany na każdej płaszczyźnie. Studio DICE deklarowało poprawę sytuacji, położenie większego nacisku na scenariusz i rzucenie rękawicy Call of Duty, jakie zazwyczaj serwowało całkiem przyjemnego kilkugodzinnego singla. Oczywiście, korzystne zmiany miały również objąć multiplayer, zwłaszcza iż tysiące graczy zgłosiło niezliczoną ilość błędów podczas otwartych beta-testów. Czy programiści rzeczywiście odwalili kawał solidnej roboty? Gdyby ułamek marketingowego budżet przeznaczono na wychwycenie błędów, to Battlefield 4 byłby prawdopodobnie najbardziej dopracowanym tytułem w historii elektronicznej rozrywki, jednak do ideału sporo brakuje...
Autor: Sebastian Oktaba
Zanim przejdę do konkretów pozwolę sobie na drobną dygresję, ponieważ odkąd Electronic Arts wpisało moją skromną osobę i redakcję PurePC na czarną listę, recenzje ich produkcji stanęły pod dużym znakiem zapytania. Takiego zaszczytu doświadczają dziennikarze piszący prawdę niewygodną dla wielkich korporacji, zaś ochłodzenie stosunków nastąpiło po publikacji szczerej relacji z wrześniowego eventu poświęconego Battlefield 4 (LINK), jaki przedstawiliśmy z redaktorskiego punktu widzenia. Innymi słowy - zostaliśmy (podobno) ukarani dozgonnym brakiem egzemplarzy testowych, co tłumaczyłoby brak kontaktu z włodarzami stacjonującymi na ulicy Ilzeckiej w Warszawie. Podejście polskiego oddziału Electronic Arts do kwestii współpracy jest oczywiście dziecinadą, ponieważ gry otrzymujemy również od producentów sprzętu komputerowego, sklepów internetowych, samych developerów albo zwyczajnie kupujemy, dlatego pomysł ten trzeba zaliczyć do średnio udanych. Ostatecznie nie musimy takich publikacji przygotowywać wcale, robiąc firmie darmową reklamę w niemałym przecież serwisie, który dzięki kapitałowi własnemu może pozwolić sobie na zachowanie obiektywności. Tyle tytułem wstępu.
Akcja Battlefield 4 została osadzona w niedalekiej przyszłości, kiedy stosunki Stanów Zjednoczonych z Chińską Republiką Ludową przybierają nieciekawy obrót, zwiastując otwarty konflikt zbrojny pomiędzy dwoma supermocarstwami. W osobie sierżanta Reckera stajemy się członkiem oddziału specjalnego o nazwie Grabarze, jakiemu zlecono wydostanie z targanego zamieszkami Szanghaju kilku VIP-ów, niedługo po zamachu na ważną personę tamtejszej sceny politycznej. Winnymi bałaganu obarczono amerykańskich imperialistów, którzy zupełnie przypadkiem pływali sobie lotniskowcami niedaleko stref kontrolowanych przez Państwo Środka, więc incydenty z udziałem ostrej amunicji były nieuniknione. Tradycyjnie - znajdujemy się w samym centrum zawieruchy, naprzemienne doświadczając szczęśliwych zbiegów okoliczności oraz dramatycznych wypadków... DICE obiecywało ekscytującą kampanię, znacznie ciekawszą od poprzednika, ale scenariusz jest kompletnie nieprzekonywujący i nudzi skuteczniej niż reklamy proszków do prania, natomiast ciąg przyczynowo-skutkowy wyznacza nowe granice absurdu.
Elementy układanki nie stwarzają nawet pozorów sensownej całości, trudno wywnioskować czego dotyczy nasza karkołomna misja, komu zawdzięczamy zaangażowanie Grabarzy w działania na terytorium Chińczyków, skąd wzięli się Rosjanie i jakim cudem kilkukrotnie unikamy pewnej śmierci. Recker to chyba największy farciarz wszech czasów, który zostaje przywalony gruzami, spada z wysokości, tonie wraz z samochodem, trafia do obskurnego łagru i zalicza wypadek w kolejce linowej, ale zawsze wychodził z opresji bez szwanku. Mało wiarygodne zdarzenia to akurat domena nowego Battlefield, niemniej dopiero zakończenie jest mistrzostwem fuszerki, jakiego dawno nie widziałem. Fabuła po prostu bezczelnie się urywa - żadnego wyjaśnienia, lakonicznego epilogu czy krótkiego filmiku - kurtyna opada, wyskakują napisy i dziękujemy bardzo za uwagę. Przejście zaledwie siedmiu misji zajmuje niespełna pięć godzin, więc jeśli ktokolwiek rozpatrywał Battlefield 4 wyłącznie pod kątem singla, powinien się poważnie zastanowić czy warto wydać 120 złotych na żenująco krótką, drętwą oraz niezbyt satysfakcjonującą przygodę.
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Miało być pięknie, a wyszło... na pewno niezbyt elegancko
- 1 - Kampania dla pojedynczego gracza, to koszmarna pomyłka
- 2 - Buggerfiled 4: Black Hole - Czegoś takiego jeszcze nie widziałeś
- 3 - Tryb multiplayer, czyli dlaczego singiel jest taki słaby
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Battlefield 4 - Galeria screenów
- 6 - Battlefield 4 - Antygaleria screenów
- 7 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie