Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国
 

Recenzja Mass Effect - Nowe przygody Kapitana Bomby

Sebastian Oktaba | 26-09-2008 13:17 |

Nie jesteśmy sami we wszechświecie. Nigdy nie byliśmy i nigdy nie będziemy. Taką tezę stawia zapewne każdy, kto ma odrobinę wyobraźni i nadziei, że gdzieś wśród niezliczonej ilości galaktyk, miliony lat świetlnych od układu słonecznego, rozwijają się, rodzą i umierają inne cywilizacje. Przestrzeń kosmiczna jest zresztą inspiracją dla wielu: pisarzy, malarzy i muzyków. Nie inaczej sprawa wygląda z grami komputerowymi, które wydają się wymarzoną formą nowoczesnej sztuki do przedstawienia hipotetycznych scenariuszy, kiedy to ludzkość odnajduje odpowiedzi na kilka z najbardziej nurtujących ją pytań. To piękne marzenia, aby kiedyś zobaczyć ziemię z orbity, postawić nogę na obcej planecie lub poczuć się”bliżej gwiazd”, bez konieczności włączania na Polsacie w sobotni wieczór „Jak oni śpiewają”. Tym, którzy nie mogą lub nie zdążą za życia wyrwać się z domu w taką podróż, pozostaje odpalenie Mass Effect, gry role playing autorstwa BioWare osadzonej w realiach s-f, wydanej i zlokalizowanej przez rodzimy CD Projekt. Tak na marginesie, jakiś czas temu ubolewałem, że od dość długiego czasu nie było na rynku produktu, który wypełniłby lukę pozostawioną przez wszelkiej maści fantasy RPG. Moje wołania zostały wysłuchane. Czego więc można spodziewać się po kolejnym projekcie autorów Baldur's Gate, Neverwinter Nights i Knights of the Old Republic? To proste - wszystkiego co najlepsze, oczywiście!

Autor: Sebastian "Caleb" Oktaba

Ludzkość tkwiła w impasie, nie mogąc zrewolucjonizować podróży kosmicznych przez całe dekady. Wszystko zmieniło się wraz z odnalezieniem w 2148 r. podczas ekspedycji na Marsa pozostałości po pradawnej cywilizacji, które natchnęły ziemskich naukowców do tego stopnia, że udało im się zrozumieć i okiełznać fenomen prędkości nadświetlnej. Spuścizna Protean, wymarłej przed 50.000 lat rasy otworzyła nam bramy do wszechświata. Tytułowy Efekt Masy jest zaś technologią wykorzystującą skomplikowane zjawiska fizyczne umożliwiające „skoki” w przestrzeni. W odmętach kosmosu spotkaliśmy inne inteligentne nacje zamieszkujące odległe światy. Choć początki były trudne i napięte, ludziom udało się dołączyć do organizacji zrzeszającej wszystkie rozumnie i pokojowo nastawione rasy. Rada Cytadeli - najważniejszy organ zarządzający - niczym ONZ - stoi na straży ładu, prawa i porządku. Jej wpływy są ogromne, a decyzje bezwzględnie wiążące dla sojuszników. W roku 2183 ludzka cywilizacja nie znaczy jeszcze zbyt wiele na arenie międzygalaktycznej, jednak szybko rośniemy w siłę. Rada dostrzega emanujący z nas potencjał, ale wrodzona „niestabilność” emocjonalna oraz krótki staż skutecznie hamują pewne decyzje polityczne. Niestety, nie wszyscy tolerują obecność i zaangażowanie „ziemskich plemion”, są i tacy, którzy żywią do nas skrytą nienawiść. Gdyby nie pewien splot wydarzeń, mogących zagrozić bytowi wszystkich żywych stworzeń we wszechświecie, prawdopodobnie bylibyśmy marginalizowani jeszcze przez wiele dziesięcioleci. Na szczęście, to wszystko ma się niebawem zmienić ...

Jednostka Wywiadu i Działań Militarno Obronnych (WiDMO), to coś więcej niż zwykłe siły szybkiego reagowania. Jest pierwszą i ostatnią linią obrony posiadającą nieograniczone kompetencje. Bycie „Widmem”, to nie tylko prestiż, lecz także wielki obowiązek. Niestety nawet tutaj, przy niezwykle surowym doborze kadry zdarzają się się pomyłki. Turianin imieniem Saren Arterius, jeden z najbardziej zasłużonych członków tej frakcji, okazał się zdrajcą i szaleńcem. Jego oportunizm, nienawiść do gatunku ludzkiego oraz żądza posiadania pradawnej wiedzy, doprowadziły do pacyfikacji kilku ziemskich kolonii, w tym uroczej Eden Prime. Równowaga sił, a być może i cały znany porządek mogą zostać wkrótce zachwiane. Nie muszę chyba dodawać, że nikomu z obecnie rządzących nie jest to na rękę. W obliczu druzgocących dowodów, decyzją rady, osobą wyznaczoną do zniweczenia planów Sarena zostaje świeżo upieczony przedstawiciel naszego gatunku w szeregach WiDMO. Komandor Shepard bynajmniej nie jest nowicjuszem w swoim fachu - to twardy i doświadczony przez życie wojskowy. W odróżnieniu od większości bohaterów gier RPG posiada już swoją zawiłą historię i wyrobiony status, co okazuje się główną kartą przetargową przy nominacji. Można z czystym sumieniem określić go mianem weterana wojennego. Jest to miła odskocznia od najczęstszego szablonu „from zero to hero”, któremu ślepo kultywuje kanon fantasy. Chociaż i tym razem musimy dowieść swojej wartości, przepełnia nas uczucie, że to kolejny, a nie pierwszy etap kariery.

Zarys fabularny przedstawia się zatem ciekawie, szczególnie, że jesteśmy jedynie pionkami w świecie wielkiej polityki i układów, a bez początkowego wsparcia nigdy byśmy nie dotarli tam, gdzie się obecnie znajdujemy. Już po kilku minutach gry sami powinniście poczuć klimat, a to przecież dopiero wierzchołek góry lodowej. Wątek główny został bardzo dobrze przemyślany, dodatkowo uzupełniany przez potężną ilość zadań pobocznych całość zapewnia wiele godzin radosnej zabawy. Jak to zwykle w produkcjach spod znaku BioWare bywa, im dalej tym ciekawiej, sprawy zaczynają przyspieszać, przyjmują nieoczekiwany obrót, by w finale przygody osiągnąć moment kulminacyjny. Pomimo iż główny bohater jak zwykle okazuje się ostatnią nadzieją (nie tylko białych), nie został wcale zobligowany do prezentowania postawy czysto konformistycznej lub altruistycznej, aczkolwiek przejście na „ciemną stronę” nie jest możliwe. Mimo tego muszę przyznać, że Mass Effect niczym nie ustępuje pod względem realizacji epickim produkcjom filmowym z gatunku s-f. Znajdziemy tutaj zarówno momenty podniosłe i pełne patosu, jak również sceny bliskie Dantejskim. Sympatycy Star Wars, Battlestar: Galactica, Aliens i Star Trek powinni być zachwyceni, ale nie tylko - każdy kto lubi ciekawe i dobrze poprowadzone historie świetnie się tutaj odnajdzie. Sumując to z gigantyczną ilością aluzji oraz analogii do wymienionych przed chwilą tytułów, można być pewnym satysfakcji ze spędzonego czasu przed monitorem.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.