Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Fallout: New Vegas - Viva Las Vegas!

Sebastian Oktaba | 08-11-2010 20:32 |

Trzecia część Fallout wprowadziła serię pewnym krokiem w zupełnie nowy wymiar, przy okazji skutecznie dzieląc graczy na dwa przeciwstawne obozy. Pierwsza grupa zaakceptowała rewolucyjne zmiany, jakie zaserwowała Bethesda Softworks nabywając prawa do legendarnej marki. Druga natomiast otwarcie zbojkotowała tytuł, uznając efekt końcowy za profanację niegodną całować stóp oryginału. Minęły blisko dwadzieścia cztery miesiące od premiery „trójki”, ale ożywiona dyskusja wciąż trwa i zapewne prędko nie wygaśnie. Komu przyznać rację w tym sporze? Prawda leży gdzieś pośrodku, bowiem Fallout 3 był naprawdę przyzwoitym cRPG, który jednak zasadniczo różnił się od rewelacyjnego poprzednika. Tymczasem dziś ponownie wracamy do świata sponiewieranego wojną nuklearną, aby przeżyć następną radioaktywną przygodę. Fallout: New Vegas jest projektem studia Obsidian Entertainment, które miłośnikom gatunku powinno być znane z sequeli Star Wars: Knights of the Old Republic oraz Neverwinter Nights. Ekipa złożona z byłych członków Black Isle Studios miała ambicje stworzyć dzieło, zdolne usatysfakcjonować nawet największych „falloutowych” malkontentów. Jedno trzeba im przyznać - New Vegas wprost promienieje klimatem jakiego brakowało „trójce” i ocieka treścią...

Autor: Caleb - Sebastian Oktaba

Fallout: New Vegas otwiera kolejny (tym razem mały) rozdział w historii cyklu, zapoczątkowanego przed trzynastoma laty. Wbrew pozorom, nie mamy do czynienia z rozbudowanym dodatkiem albo oficjalną czwartą częścią, lecz po prostu samodzielnym tworem osadzonym w post-nuklearnym uniwersum. Opisywany tytuł należy więc traktować jako alternatywę dla Fallout 3, nie zaś jego sukcesora. Użyte rozwiązania oraz technologia są oczywiście niemalże identyczne, diabeł natomiast tkwi w pozornie niewidocznych szczegółach. Twórcy deklarowali, że New Vegas będzie silnie nawiązywał do dwóch pierwszych części, kładł nacisk na fabularne aspekty zabawy oraz specyficzną atmosferę. Zapowiedzi brzmiały smakowicie, ale początkowy hurra optymizm graczy starej daty szybko ostygł... Obsidian Entertainment słynie przecież z produkcji technicznie dalekich od doskonałości czego przykładem Alpha Protocol. Talentu amerykańskiemu studiu nie odmawiam, niemniej obok świetnie poprowadzonej kampanii, ciekawych rozwiązań i oryginalnych pomysłów, gry ich autorstwa straszą setkami baboli. Pomijam już tradycyjnie paskudną oprawę wizualną - to akurat można jakoś przeboleć. W przypadku New Vegas sytuacja wygląda podobnie. Merytorycznie nowy Fallout powinien zaspokoić apetyty większości fanów, o ile będą skłonni przymknąć oko na wpadki wynikające bardziej z ułomności silnika, niż indolencji programistów. Gotowi?

Praca kuriera Mojave Express doręczającego ważne paczki, to całkiem niezła fucha, jeśli akurat nikt nie zechce pozbawić nas targanego mienia i poczęstować na pożegnanie strzałem z obrzyna. Stare przysłowie rzecze: przezorny zawsze ubezpieczony, aczkolwiek nawet solidny pancerz oraz naładowana giwera nie gwarantują stuprocentowego bezpieczeństwa. Cóż, raz na wozie, raz pod wozem... Fallout: New Vegas rozpoczyna się dość nietypowo, mianowicie od egzekucji wykonanej na głównym bohaterze. Facet wpadł w nieciekawe towarzystwo, zaś wieczorna rozmowa na cmentarzu zakończyła się dla niego nurkowaniem w wykopanym chwilę wcześniej płytkim grobie. Byłby to smutny koniec krótkiej opowieści, gdyby nie nadzwyczajne szczęście oraz pomoc pewnego robota z pobliskiej mieściny. Dzielna maszyna z twarzą Lucky Luke’a na wyświetlaczu wyciąga konającego bohatera z ziemi i zanosi do lokalnego medyka, który w ekspresowym tempie przywraca nas do stanu użyteczności. Oczywiście, priorytety naszej misji ulegają zmianie, ale biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację, przynajmniej możemy wziąć odwet na oprawcach oraz odzyskać utraconą przesyłkę... Pierwsze kroki stawiamy w Goodsprings, sennej osadzie gdzieś pośrodku niczego, skąd zdeterminowani ruszamy wyrównać rachunki... Przyznać muszę, początek Fallout 3 zrobił na mnie zdecydowanie korzystniejsze wrażenie, wszak narodziny, dojrzewanie i ostatecznie opuszczenie rodzinnej Krypty, zintegrowane z tworzeniem wirtualnego alter ego, było czymś nietuzinkowym. Niemniej, przedstawiony w New Vegas scenariusz wciągają z każdą minutą coraz bardziej, urzeka spójnością i nie zawiedzie fanów rasowego cRPG.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 6

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.