Recenzja Duke Nukem Forever - Hail To The King... Dziadu?!
- SPIS TREŚCI -
Chociaż w życiu prywatnym jestem raczej sceptykiem, czasami muszę z zakłopotaniem przyznać, że cuda naprawdę się zdarzają. Chcecie przykładów? Proszę bardzo - w stolicy rozpoczęto budowę drugiej linii metra, Polsce i Ukrainie powierzono organizację Euro 2012, zaś w zeszłym tygodniu na półkach sklepowych wylądował Duke Nukem Forever. Spośród wszystkich nadzwyczajnych wydarzeń właśnie to ostatnie wywoływało największe poruszenie mojej osoby, wszak na kontynuację przygód Księcia czekałem grubo ponad czternaście lat! Wielokrotnie zapowiadany, kasowany i ponownie wskrzeszany Duke Nukem Forever został dzięki kolosalnej zwłoce obiektem kpin, niewybrednych żartów oraz złośliwych anegdot. Niektórzy byli nawet święcie przekonani, że tytuł nigdy nie ujrzy światła dziennego... gdy nieoczekiwanie prawa do marki przejęło Gearbox, wyznaczyło datę premiery i... stało się niemożliwe! Jednak czy tak powinno wyglądać szczęśliwe zakończenie tej przygody? Czy twórcy udźwignęli ciężar, jaki świadomie wzięli na swoje barki? Slogan reklamowy Duke Nukem Forever dumnie głoś, żeby zawsze stawiać na Duke'a. Cóż, tym razem wielu graczy postawi na Księciu co najwyżej krzyżyk. Let's Rock!
Autor: Caleb - Sebastian Oktaba
Usiądzcie wygodnie wokół ogniska, przekażcie fajkę i otwórzcie umysły - opowiem Wam teraz historię człowieka, który jeszcze za życia stał się prawdziwą legendą. Blisko piętnaście lat temu kiedy rządziły 4 MB karty graficzne, zaś procesory nieśmiało przekraczały 90 MHz, samotnie odparł inwazję obcych. Solidnie skopał ich zielone, ociekające śluzem tyłki oraz zdewastował międzygalaktyczną flotę, aby potem... odejść w glorii chwały. Wszelki ślad po nim wówczas zaginął, a wielu wyrokowało, że skonał w podrzędnym pubie dopijając ciepłe piwo, przepuściwszy ostatni grosz na tancerki go-go. Ludzkość powoli zapominała o swoim dobrodzieju, niemniej jego gwiazda choć osłabła, nigdy definitywnie nie zgasła. I kiedy pewnego dnia ośmieleni nieobecnością Księcia obcy powrócili, wszyscy mieli nadzieję, że blond bohater niebawem przybędzie z odsieczą... bardzo się jednak pomylili.
Duke długo pozostawał niewzruszony oddając się własnym perwersyjnym pasjom, lecz kosmici wreszcie popełnili karygodny błąd! Nigdy nie powinni wyciągać łap w kierunku gorących lasek - zwłaszcza biseksualnych bliźniaczek hojnie obdarzonych przez naturę. Poprzednia lekcja poszła chyba w niepamięć, więc nadszedł czas udzielenia nachalnym kosmitom darmowych korepetycji. Książę chwycił za złotego Desert Eagle, obficie splunął, pomacał wyprane jeansy w okolicach krocza, popatrzył w lustro, przeczesał dłonią włosy, założył okulary przeciwsłoneczne i rzekł: It's time to kick ass and chew bubble gum! Bohater przypomniał sobie czasy dawnego splendoru gdy rządziły piksele, 16-bitowe karty dźwiękowe oraz system operacyjny DOS, czując przypływ nagłego podniecenia. Wtedy w stawie złapał go uciążliwy skurcz, góra mięśni zachybotała próbując złapać równowagę i Duke prawie runął na ziemię... Uff, latka lecą...
Pudełko z Duke Nukem Forever leży spokojnie na moim biurku, końca świata nie było - dopiero w takich chwilach człowiek zdaje sobie sprawę, ile wiosen już bezpowrotnie przeminęło i zaczyna robić się odrobinę sentymentalny... Uczęszczałem jeszcze do szkoły podstawowej, kiedy po raz pierwszy przeczytałem na stronach kultowego Secret Service, że 3D Realms pracuje nad sequelem Duke Nukem 3D. Radosna wiadomość zelektryzowała większość graczy rozkochanych w shooterach, zwłaszcza tych wychowanych na arcydziele z Księciem w roli głównej. Niestety, ciągłe zmiany daty premiery, silnika graficznego oraz kłótnie z wydawcami nie pozostawiały złudzeń - kolejna odsłona Diuka mogła nie sprostać oczekiwaniom gawiedzi. Projekt przez ostatnie kilka lat uznawano za martwy, jednak w końcu ktoś postanowił zebrać wszystko do kupy i ponownie rozruszać marketingową machinę. Szczerze? Nawet jako zadeklarowany fan Diuka dawno straciłem nadzieję, że Duke Nukem Forever pozamiata konkurencję i dorówna swojemu dziadkowi. Dziś staję oko w oko z legendą... albo raczej jej cieniem...
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- następna ›
- ostatnia »