Recenzja DiRT 3 - Rajdowe szaleństwo w dobrym stylu
- SPIS TREŚCI -
Brytyjczycy z Codemasters najwyraźniej zrozumieli jak zmaksymalizować zyski, jednocześnie nie angażując przesadnie dużych środków w stworzenie pełnowartościowego projektu. Przepis wbrew pozorom jest bardzo prosty! Wystarczy wypromować przynajmniej jedną silną markę, następnie w regularnych odstępach czasu wypuszczać nieco odświeżoną wersję oryginału i liczyć zielone banknoty płynące szerokim strumieniem do firmowej kasy. Strategia z powodzeniem realizowana przez Electronic Arts oraz Activision, których kolejne Need For Speed, FIFY i Call of Duty przynoszą krociowe zyski, najwidoczniej zainspirowała także twórców DiRT. Cóż... trzecia część rajdowego cyklu nie wnosi praktycznie nic nowego do gatunku, powielając tylko dobrze znane pomysły - nawet oprawą wizualną do złudzenia przypomina swojego poprzednika. Jednak klimatem DiRT 3 zdecydowanie bliżej do „jedynki” niżeli „dwójki”, bowiem programiści postanowili wrócić do korzeni serii, zamiast ponownie serwować nam żenujący show z Kenem Blockiem w roli głównej. Owocem tego jest zupełnie przyzwoita gra wyścigowa - może i odtwórcza, ale w dalszym ciągu sympatyczna oraz grywalna...
Autor: Caleb - Sebastian Oktaba
Nazwa DiRT wciąż stanowi dla wielu amatorów wirtualnych czterech kółek jakość samą w sobie, wszak marka jest ściśle utożsamiana z ikoną WRC - Colinem McRae, mistrzem świata tej dyscypliny z 1995 roku. Zresztą, początki serii sięgają jeszcze zamierzchłych czasów Colin McRae Rally właśnie, którego to developer żywot zakończył na rzecz Colin McRae: DiRT, chcąc podkreślić w jakim kierunku cykl będzie nieuchronnie zmierzał. Rozgrywka stała się odrobinę mniej realistyczna, aczkolwiek zachowała rajdową otoczkę oraz rozsądnie wyważony model jazdy. Tytuł pomimo kilku irytujących wad okazał się sporym komercyjnym sukcesem, wciągał niemiłosiernie oraz dobrze rokował na przyszłość. Niestety, chwilę po premierze pierwszej odsłony DiRT, szkocki kierowca użyczający nazwiska grze zginął w tragicznym wypadku lotniczym. Codemasters nie zrezygnowało jednak z rozwijania swoich pomysłów, niemniej kontynuacja „jedynki” wzbudziła mieszane uczucia.
Sequel wpędzał w głęboką konsternację zwłaszcza fanów starej szkoły, traktujących terenowe rajdy samochodowe z należytym szacunkiem i powagą. Tymczasem pod postacią DiRT 2 otrzymaliśmy dość osobliwy twór skupiony wokół zawodów X-Games oraz wątpliwej charyzmy gwiazdora tejże dyscypliny Kena Blocka. Pro-elo-młodzieżowa atmosfera nie każdemu przypadła do gustu, chociaż w gwoli ścisłości Colin McRae uczestniczył w takich imprezach... Samochody pomalowane w dziwaczne wzorki, fajerwerki na mecie, kariera show-mena... Twórcy na szczęście zrezygnowali z większości podobnych udziwnień, wrócili na właściwą ścieżkę i zarazem nie zatrzasnęli furtki przed wielbicielami X-Games. Wprawdzie DiRT 3 powstał z wykorzystaniem licencji WRC, ale pojawiają się także ekstremalne wyścigi X-Games tylko w mniejszej niż wcześniej częstotliwości. Czyżby zatem wilk miał być syty i owca cała?
Kampania dla pojedynczego gracza została pozbawiona jakiekolwiek fabuły, której raczej nie potrzebujemy żeby się dobrze bawić, szczególnie przy rasowej wyścigówce. Zamiast mieszkania w przyczepie oraz udawania bożyszcza tłumów mamy teraz klasyczne menu - wszystko wróciło do normalności. Również system awansowania niczym nie odbiega od ogólnie przyjętych standardów. Tradycyjne za osiągnięcia na torach nagradzani jesteśmy punktami doświadczenia, zdobywamy poziomy kierowcy i dzięki temu odblokowujemy coraz trudniejsze wyzwania, nowe pojazdy, lokacje itp. Podczas zaliczania rozbudowanych sezonów oraz rajdów trafimy w najbardziej malownicze zakątku naszego globu, mierząc z rywalami z całego świata. Każda „kolejka” to oddzielne imprezy oraz kilkanaście wyścigów wchodzący w ich skład, więc sumarycznie musimy zaliczyć grubo ponad sto pięćdziesiąt konkurencji.
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- następna ›
- ostatnia »