Recenzja Colin McRae DiRT 2 - Z drogi śledzie, Colin jedzie!
Ubezpieczyciel bezczelnie rąbie cię na OC? Zmień go, albo zostaw samochód w garażu i rozsiądź wygodnie przed monitorem. Będzie taniej, zdecydowanie bezpieczniej i wcale nie mniej ekscytująco. Zamiast ryzykować zdrowie na dziurawych polskich drogach, można spokojnie zaliczyć kilka odcinków specjalnych wraz z Colin McRae DiRT 2. Wielokrotnie przekładana premiera drugiej odsłony sztandarowej wyścigówki Codemasters była wyczekiwana z niecierpliwością. Szczególnie „pececiarze” ostrzyli sobie zęby na sequel DiRT, mając w pamięci udanego poprzednika zbierającego bardzo pochlebne recenzje. Zresztą, samochodówek z prawdziwego zdarzenia obecnie jak na lekarstwo więc trzeba łapać co popadnie. Nie licząc Race On oraz Need For Speed: Shift gros wydanych w 2009 roku pozycji stanowiły totalnie zwariowane zręcznościówki pokroju Burnout Paradise, Fuel lub Pure. I chociaż Colin McRae DiRT 2 wcale nie jest symulatorem, zdecydowanie poważniej traktuje tematykę wyścigów. Tylko czy następca będzie godnie reprezentował serię?
Autor: Sebastian „Caleb” Oktaba
Tytułem wstępu, pozwolę sobie na chwilę głębszej i poniekąd osobistej refleksji. W tym, że gra wykorzystuje nazwisko znanego szkockiego kierowcy rajdowego, raczej nie trzeba nikogo uświadamiać. Niestety, nie każdy zdaje sobie sprawę, iż Colin McRae zginął w katastrofie pilotowanego przez siebie śmigłowca przeszło dwa lata temu. Wielka szkoda, gdyż był to naprawdę utytułowany zawodnik, a przy tym zwykły, sympatyczny i wyluzowany gość. Colin wielokrotnie wychodził bez szwanku z groźnych wypadków, ale tym razem szczęście go opuściło. Dawano temu poświęcałem sporo uwagi WRC, dlatego darzę ową dyscyplinę dużym sentymentem. Ok, wystarczy - wszak nie było moją intencją napisanie artykułu poświęconego sylwetce McRae lecz recenzji gry. Niemniej Codemasters nie ukrywało, że DiRT 2 w założeniach stanowić miał pośmiertny hołd dla Colina. W jaki sposób to czyni jest sprawą co najmniej dyskusyjną. Klimat produkcji do najpoważniejszych nie należy, nabrał wręcz młodzieżowego wydźwięku. Całość kręci się wokół wyluzowanych zawodów off-roadowych przeplatanych z imprezami X-Games. Przy okazji rozwijania kariery poznajemy również wschodzące gwiazdy tej dyscypliny min.: Kena Blocka oraz Travisa Pastranę, którzy nieodłącznie towarzyszą nam w zmaganiach. Wszystko zostało organizowane z pompą charakterystyczną dla nacji zza Atlantyku, chwilami ocierając się o kicz. Nieco odpustową atmosferę trzeba zaakceptować, przymykając oko na „wypasione” bajery w postaci fajerwerków rozpoczynających wyścigi. Oczywiście, nie każdemu taki stan rzeczy będzie przeszkadzał i pomijając kontrowersyjną otoczkę DiRT 2, jest to aktualnie jeden z lepszych tytułów rajdowych. De gustibus non est disputandum...
O ile w DiRT twórcy starali się zachować przynajmniej pozory realizmu, tak po sequelu nie należy oczekiwać zbyt wiele. DiRT 2 poszedł zdecydowanie w stronę zręcznościowego modelu jazdy, chwilami zbliżonego do rzeczywistości, ale niewymagającego i nastawionego na czystą frajdę. Większość samochodów prowadzi się pewnie (poza kilkoma wyjątkami), co sprzyja pokonywaniu zakrętów efektownym driftem. Wyścigi są widowiskowe, dynamiczne oraz pełne nieprzewidywalnych zdarzeń. Obroty o 360 stopni, piruety w powietrzu czy długaśne wyskoki nie są niczym nadzwyczajnym, zaś zażarta rywalizacja owocuje kraksami i przepychankami przyprawianymi dźwiękami gniecionej blachy. Zapewne taki był cel Codemasters, aby ich produkt stanowił nie tyle wyzwanie dla fanów WRC lecz umożliwił każdemu amatorowi czterech kółek zakosztowanie uroków bezdroży. Gra daleko odbiega od swoich poprzedników z „Rally” w tytule przez co wykorzystywanie nazwiska McRae powoli traci sens. Nieporozumieniem jest stawianie opisywanej gry w jednym szeregu z R-Factor czy GTR, aczkolwiek z Need For Speed: Shift jak najbardziej. Subiektywnie mogę natomiast stwierdzić, że DiRT 2 jako arcade spisuje się naprawdę wybornie, stanowiąc przyjemną i niezobowiązującą rozrywkę dla mas. Wybitnie zręcznościowy model jazdy przeszedł stosowne poprawki względem części pierwszej, jednocześnie wprowadzając kilka korzystnych zmian. Po prostu, siadamy i jedziemy. Łatwizna? Jasne, skoro nawet sterowanie klawiaturą nie przysparza praktycznie żadnych problemów...
- 1
- 2
- 3
- 4
- następna ›
- ostatnia »