Assassin's Creed: Unity. Recenzja bez taryfy ulgowej dla Ubisoftu
- SPIS TREŚCI -
Assassin's Creed przejawia skłonności do zostania kolejną cyfrową telenowelą, której wzruszające odcinki otrzymujemy w regularnych odstępach, ale kompletnie nie pamiętamy dlaczego to wszystko się zaczęło. Mnogość wątków, koneksje między postaciami oraz chronologię wydarzeń trudno ogarnąć, jeśli nie dysponujemy notatkami lub kompendium wiedzy. Oprócz tego powstają jeszcze edycje dla urządzeń mobilnych, opowiadania, filmiki i komiksy, skutecznie utrudniające orientację w sytuacji. Fakt rozrastania się uniwersum jest pozytywny, dopóki poszczególne gałęzie nie zaczynają zapuszczać własnych korzeni, wprowadzając chaos pogłębiający dyskomfort odbioru treści. Warstwa fabularna jest jednak najmniejszym zmartwieniem Assassin's Creed: Unity, bowiem prawdziwe piekło zgotowali grającym programiści, kompletnie olewając beta-testy i optymalizację.
Autor: Sebastian Oktaba
Assassin's Creed: Unity to bodajże siódma pełnoprawna odsłona serii, ponownie zmieniająca epokę historyczną oraz głównego bohatera, ale pozostająca wierną pierwotnym założeniom, reprezentując gatunek zręcznościowych platformówek z elementami skradania. Marka szybko ewoluowała wyrastając z brzydkiego kaczątka na dorodnego łabędzia, dlatego większość osób najlepiej wspomina drugą odsłonę, która rzeczywiście wyznaczała nowe standardy jakości. Później bywało różnie - Revelations i Brotherhood eksploatowały do granic przyzwoitości ścieżkę Ezio Auditore, chociaż ten rozdział moim skromnym zdaniem powinien być zamknięty znacznie wcześniej. Assassin's Creed III pomimo gruntownej zmiany klimatu zaprezentował się pozytywnie, ale sylwetka zbuntowanego Indianina mściciela chyba nie wszystkich przekonała. Assassin's Creed IV: Black Flag odpłynęło jeszcze bardziej od macierzystego portu, obierając kurs pirackich przygód na niebezpiecznych wodach Karaibów, bitew morskich, śpiewania szant, chłeptania rumu i poszukiwania zaginionych skarbów.
Powrót do targanej rewolucjami imperialnej Europy, starego kontynentu będącego świadkiem narodzin nowego porządku politycznego, okazało się roztropną decyzją. XVIII wieczna Francja stanowi idealne miejsce do przedstawienia kolejnego epizodu odwiecznej walki asasynów z templariuszami, nieustannie szukających możliwości powiększenia swoich wpływów, aby skuteczniej realizować priorytety macierzystych zakonów. Niespokojna epoka Ludwika XVI pełna problemów gospodarczo-finansowych sprzyja przewrotom, zaś narastające niezadowolenie znajduje odzwierciedlenie w ruchach społecznych - zamieszkach, protestach oraz manifestacjach. Rodząca się Pierwsza Republika Francuska wypierająca monarchię, upadający król ostatecznie stracony na gilotynie i wisząca w powietrzu groźba wojny domowej, tworzą bardzo emocjonującą scenerię Assassin's Creed: Unity. Lepsze podłoże dla skrytobójczej intrygi trudno sobie wyobrazić, zabawa zapowiadała się przednio, ale...
Pierwsze co pomyślałem uruchomiwszy Assassins's Creed: Unity? Zważywszy na aspekty technologiczne, które zbadałem w osobnym artykule? Hmm... wolałbym nie cytować tych ohydnych wyzwisk skierowanych pod adresem developera, których niekończąca się litania rozbrzmiewała w trzewiach redakcyjnego budynku. Przerobiłem niemalże cały słownik wulgaryzmów, ale uzasadnieniem mojego wzburzenia była fatalna optymalizacja Assassin's Creed: Unity. Platforma testowa złożona z Intel Core i7-3770K oraz GeForce GTX 980, miewała poważne problemy z utrzymaniem przyzwoitej płynności. Rozdzielczość 1920x1080, detale ultra wysokie plus dwukrotne wygładzanie krawędzi, zmusiły konfigurację do bezwarunkowej kapitulacji. Posiadaczy słabszych maszyn czeka solidna redukcja ustawień, aby najnowsza produkcja Ubisoftu działała zadowalająco. Więcej na temat wymagań Assassin's Creed: Unity znajdziecie w publikacji poświęconej temu zagadnieniu.
Wymagania Assassin's Creed: Unity? Ubisoft oszalał! Test sprzętowy
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- następna ›
- ostatnia »