Aliens vs Predator PC - Ich troje i maszyna, która robi „Ping!”
- SPIS TREŚCI -
Crossover, czyli połączanie wątków oraz postaci z różnych uniwersów, rzadko kiedy trafia w gusta ortodoksyjnych fanów po obydwu stronach barykady. Częściej obserwujemy narodziny komercyjnego gniota, o którym większość stara się jak najszybciej zapomnieć sięgając po alkohol, leki lub cięższe używki. Powyższa reguła sprawdza się zatrważająco często w przypadku komiksów, filmów oraz niestety gier. Jest jednak pewien szczególny wyjątek, bliski sercu każdego wielbiciela mrocznego science fiction. Historia prawie jak z bajki - chociaż swatani, długo pozostawali wobec siebie obojętni, ale gdy wreszcie stanęli naprzeciw stworzyli idealny trójkąt. Żyliby pewnie długo i szczęśliwie, gdyby nie naturalnie szczera nienawiść jaką wzajemnie się obdarzyli. Pierwszy raz skrzyżowali wirtualne karabiny, ostrza i pazury w 1999 roku, oczarowując rzesze komputerowych graczy. Ponawiając atak dwa lata później w głośnej kontynuacji utwierdzili maniaków shooterów, że nadal nie mają sobie równych... Od tamtych dni zauważalnie się postarzałem, ale nie traciłem nadziei na ponowne spotkanie. I nareszcie Obcy, Predator, Marines oraz maszyna która robi „ping” powracają! Rebellion wskrzesiło swój legendarny hit, zapowiadając remake Aliens vs Predator jako godnego spadkobiercę serii...
Autor: Sebastian „Caleb” Oktaba
Zanim przejdziemy do meritum recenzji, pozwólcie że zabłysnę wiedzą na temat gwiazd niniejszej produkcji. Wszak bezdyskusyjnie mamy do czynienia z ikonami s-f, którym należy się odpowiedni szacunek. Zatem, najpierw pojawił się Obcy: Ósmy Pasażer Nostromo (1979) za którego odpowiadał nieznany wówczas Ridley Scott. Film cechował wyrazisty klimat, aczkolwiek to wymyślony przez szwajcarskiego artystę Hansa Gigera xenomorph, zadecydował o jego niesłychanym sukcesie. Przerażające monstrum było doskonałym przykładem umiejętnego wykorzystania ludzkich fobii, daleko wykraczając poza przyjęte standardy straszenia. Giger stworzył organizm rozwijający się stadialnie, przedstawiając go tak sugestywnie, jak dotąd nikt inny nie zdołał. Kosmita nie był szarzy i inteligentny lecz zwierzęcy, oślizgły oraz wyjątkowo agresywny. W 1986 temat podjął James Cameron, twórca słynnego Terminatora, płodząc jeden z najlepszych sequeli w historii kina akcji. Obydwie części zajmują zresztą zasłużone miejsce w panteonie s-f, uchodząc za majstersztyki gatunku. Rok później na ekrany wszedł Predator przedstawiający zmagania amerykańskich (a jakże!) komandosów z międzygalaktycznym łowcą w amazońskiej dżungli. Obraz nie wywoływał podobnych emocji jak Aliens, niemniej sylwetka Predatora została perfekcyjnie nakreślona. Nie można też zapominać o roli majora Dutcha Sheaffera w którego wcielił się gubernator Arnold Schwarzenegger. Pozostałe „dzieła” proponowałbym pominąć (Alien 3, Alien: Ressurection, Predator 2), gdyż nie dorastają do pięt poprzednikom. Samo Aliens vs Predator doczekało się tragicznej ekranizacji oraz równie drętwej kontynuacji profanującej rewelacyjne wzorce. Zbrodni dopuścili się hollywoodzcy spece filmowi na czele z reżyserem tejże żenującej komedii Paulem Andersonem. Zapewniali, iż znają się na rzeczy - hmm - Uwe Boll też tak twierdził... Natomiast rok 2011 przyniesie Alien: Requiem spod ręki Ridleya Scotta (uff...), zaś jeszcze w 2010 na ekrany wjedzie Predators. Niebawem zobaczymy efekty prac, tymczasem kończę ów elaborat z radością przechodząc do sedna artykułu...
Fabuła Aliens vs Predator rozgrywa się trzydzieści lat po wydarzeniach przedstawionych w Aliens. Grupa ziemskich naukowców z korporacji Weyland-Yutani, odnajduje na planecie BG-386 starożytną piramidę zupełnie nieświadomie (czyżby?) otwierając nową puszkę Pandory. Ambicją jajogłowych było oswojenie (?) xenomorphów, które najwyraźniej nie zrozumiały idei eksperymentu. Oswobodzone „obcasy” poczęły rozrabiać niczym gremliny w babcinej spiżarni, fundując swoim „panom” krwawą łaźnię. Przygotowani na taką ewentualność Predatorzy wysyłają oddział wojowników, aby ukręcili łeb sprawie (dosłownie). Przy okazji muszą także zabezpieczyć technologiczne cudeńka, jakie pozostawili w starożytnej budowli. Wyszczotkowawszy dredy i naostrzywszy włócznie, galaktyczni łowcy z pieśnią na szczękoczułkach przystępują do kolejnego wyzwania. Oczywiście, tam gdzie dwóch się bije, muszą pojawić się uzbrojeni po zęby Colonial Marine dobrowolnie ładujący puste głowy pod topór. I właśnie starcie całej trójki jest motywem przewodnim gry autorstwa Rebellion, zaś głównym celem bohaterów będzie przeżycie, polowanie albo ekspansja (niepotrzebne skreślić)... Ojej, scenariusz opowiadający o tajemniczej piramidzie służącej za więzienie dla obcych, chyba nazbyt kojarzy się z fatalnym filmem o tym samym tytule, co recenzowana gra. Szczęście, że przynajmniej zachowano szczątkowe realia, znane z obrazów kinowych. Trochę mnie to uspokoiło, acz po Aliens vs Predator wcale nie spodziewałem się zakręconej jak faworki w karnawale historii. Bądź co bądź, mamy do czynienia z klasycznym FPS nastawionym na dynamiczną rozwałkę, okraszonym soczystym klimatem.
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- następna ›
- ostatnia »